gres w kuchni czyli nowa stara kuchnia - #15 zrób to sam
11:11:00Pisałam wam w poprzednich wpisach, że siedzenie w domu i oczekiwanie na dziecko wiąże się również z prze aranżowaniem całego domu. Tak,...
Pisałam wam w poprzednich wpisach, że siedzenie w domu i oczekiwanie na dziecko wiąże się również z prze aranżowaniem całego domu. Tak, tyle czasu, człowiek się krząta po domu, sprząta, wymyśla, przestawia i rodzą się w głowie zmiany i pomysły. Jakiś czas temu udało się nam pozbyć z kuchni czerwonej ściany, która po 3 latach po prostu zaczęła nas drażnić. Farba okazała się nie być zmywalna, więc każda próba wytarcia plamy kończyła się również wytarciem farby. Ot ci niespodzianka. Po jakimś czasie zaczęło to wyglądać fatalnie. Trzeba było coś z tym zrobić. Zdecydowaliśmy się ścianę przemalować na szaro. Nie ma co się oszukiwać, biel i szarość to świetna baza. Jeden dzień i ściana zmieniła wygląd i całą kuchnię. Pomieszczenie optycznie się poszerzyło i rozjaśniło, co raczej przemawiało na plus. Pozostało szkło...
Podczas wyboru kuchni jasne było dla nas, że ma być ona biała. Oboje się na to zgodziliśmy i to był dobry początek całego projektu. Rozmieszczenie szafek, cały układ kuchni planowaliśmy dość długo. Chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać dostępną powierzchnię. Nie wiedzieliśmy jednak jak zagospodarować przestrzeń między blatem a szafkami wiszącymi. Ja byłam skłonna położyć płytki. Daliśmy się jednak naszemu namówić stolarzowi na szkło, które finalnie było gratis. Kto by się nie zgodził..? Niefortunne okazało się wybranie przez nas koloru czerwonego. Minęły trzy lata i kolor ten zwyczajnie nam się znudził. I o ile przemalowanie ściany to pikuś, o tyle zmiana szyby okazała się być potężnym wyzwaniem.
Powierzchnia lacobelu, który posiadaliśmy do tej pory to:
- dłuższa ściana 155cm x 60 cm
- krótsza ściana 88cm x 40 cm (docelowo postanowiliśmy pociągnąć nowe rozwiązanie pod same szafki czyli na 60 cm wysokości)
Próbowałam wyszukać w internecie sposobów na zamaskowanie szkła czyli najprostszego rozwiązania.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to pomalowanie. Wady tego pomysłu pojawiły się tak samo szybko jak i sam pomysł. Po pierwsze, trzeba by użyć specjalnej farby do szkła, po drugie przy kuchence ściana narażona jest na zabrudzenia. Potrzebna by była łatwo zmywalna powierzchnia, farba zatem okazała się nie być najtrafniejszym pomysłem.
Drugie rozwiązanie - fototapeta na szkło do kuchni. Łatwa w czyszczeniu, samoprzylepna folia. Wzory i kolory do wyboru. Niby zalety jednak mnie przerażał montaż takiej foli. Dodatkowo koszty nie były wcale tak niskie jak myślałam. Rozmiar 200cm x 60cm to koszt około 215zł. A to przecież tylko folia..
Trzeci pomysł - nowy lacobel. To był bardzo dobry pomysł dopóki nie skontaktowałam się ze szklarzem. Koszty nowej szyby uzależnione były od tego jak miałaby być ona położona. Można było przykleić nowy lacobel na już istniejący lub najpierw zdjąć ten co jest i wtedy położyć nowy. Różnica w rozwiązaniu to koszt około 200 zł. Jednak nowa szyba na taki wymiar jaki potrzebowaliśmy to ( najmniej ) 595 zł. Plus 200 zł jeżeli wyrzucamy czerwone szkło...Sami więc rozumiecie, że ten pomysł też nie mógł przejść..
Ostatnie co pozostało to położenie płytek. Okazały się one najtańszym rozwiązaniem. Wybór płytek w marketach budowlanych jest ogromny. Na naszą powierzchnię potrzeba było około 1,5m2, czyli stosunkowo niewiele. Specjalistą który miał je położyć okazał się mój M., który podjął rękawice. Postanowił sam spróbować, co też dało nam parę stówek oszczędności. Pozostało wybrać wzór i...no właśnie. Pozbyć się szyby.
Nie uwierzycie, ale wujek Google nie ma pojęcia jak zdjąć lacobel! Jak przykleić, owszem, ale jak usunąć? Oczywistym rozwiązaniem wydawało się je po prostu potłuc jednak szukaliśmy jakiejś porady jak zrobić to najmniej szkodliwie dla kuchni, ściany no i szkła.
Zostaliśmy jednak sami z tym problemem i finalnie szkło zostało zdemontowane tak, jak potrafiliśmy. Podważane okazało się całkiem dobrze odchodzić od ściany. Trwało to chwilę, ale po zabezpieczeniu zwłaszcza płyty indukcyjnej, obeszło się bez ofiar typu porysowany blat, uszkodzone szafki itp. Ponieważ w miejsce szyby miały pojawić się płytki, nie było potrzeby wyrównywania specjalnie ściany. Całą robotę miał zrobić tu klej do płytek. A! no właśnie, płytki!
Wybrałam piękny gres GAYAFORES HERITAGE. Podglądnęłam go kiedyś w programie Doroty Szelągowskiej i przy okazji zmian w kuchni szybko sobie o nim przypomniałam. Nie mogłam go jednak znaleźć ponieważ nie znałam ani firmy ani nazwy. Nie uwierzycie, ale przy którejś z kolei wizycie w markecie budowlanym Castorama okazało się że są! i to dostępne od tak, od ręki. Cudo. Lepiej być nie mogło.
Problemy jakie napotkaliśmy po drodze to cięcie gresu. Niestety, nie da rad użyć w tym celu zwykłej wycinarki do glazury. Najlepiej byłoby udać się do kamieniarza, który strumieniem wody pod ciśnieniem pięknie docina tak grube materiały. My mieliśmy do dyspozycji szlifierkę z tarczą diamentową i nie uwierzycie, ale się udało. Polecam jednak na dłuższą metę cięcie sposobem pierwszym. Na pewno będzie kosztowało to mniej nerwów :)
M. zabrał się ostro do roboty i w dwa dni miałam nową, piękną kuchnię, na którą jeszcze nie mogę się napatrzeć. Taki szczegół a zrobił ogromną robotę, nową kuchnie i wielką różnicę. Ponieważ mój stan nie pozwalał mi zbyt aktywnie uczestniczyć w fugowaniu, klejeniu i tak dalej...robiłam za kierownika budowy. Podawałam sprzęt, przynosiłam gres no i oczywiście ułożyłam sobie wzór na sucho. Nasza współpraca jednak dała świetny efekt, no, przynajmniej my tak uważamy :))) jak wam podoba się nasza nowa stara kuchnia?
I na koniec szybki rzut oka na kuchnię przed i po czyli wersja czerwona i kolorowa. I jak się podoba? Ja jestem zachwycona ! :)
Pozdrawiam, ciągle jeszcze w dwupaku
Ania