po co mi to było?


Życie we dwoje, we własnym gniazdku, ze stałym dochodem to niczym bajka i raj ku wszelkim rodzajom uciech. Wycieczki, wakacje za granicą, imprezy do rana, wieczorne wino i zaległości filmowe. Spontaniczne wypady do znajomych i obiady na mieście. Byle razem i na maksa. Po jakimś czasie wkrada się w życie chęć spróbowania czegoś innego. Chęć pójścia o krok dalej. Zaczynamy wić gniazdo. Zaczyna się od ślubu, nie zawsze, ale akurat w naszym przypadku tak było. Po ślubie nie wiele się zmienia poza nazwiskiem w dowodzie osobistym żonki. Zaczynacie potrzebować czegoś więcej. 

Nazwijcie to jak chcecie, chęć powiększenia rodziny, instynkt macierzyński czy też chęć zmierzenia się z czymś innym, nowym. Zaczyna się od....psa! Myśleliście że dziecko? Ha :) Po kolei... Zatem, macie psa. Wasze piękne poukładane życie, lśniące czystością mieszkanie, niczym niezaburzony ład nagle dostają z liścia w twarz. Pojawia się małe, żywe stworzenie, wymagające opieki i rozwala ten idealny świat od środka. Twój pedantyzm nagle jakoś zaczął zanikać i zaczynasz akceptować artystyczny nieład. Ot ci przygotowanie do życia w rodzinie. Wszechobecna sierść, przez którą twoja przyjaźń z odkurzaczem jeszcze bardziej się zacieśnia. Resztki jedzenia na kanapie, kości na dywanie. I choćbyście się upierali, że nigdy, że absolutnie....to w końcu wy układacie się w łóżku spać tak, żeby psu było wygodnie. Można by pomyśleć, że to dobre złego początki...... Taka kolej rzeczy ma jednak więcej zalet niż wad.



Po jakimś czasie okazuje się, że rodzina się powiększy. O co się martwisz? Jak zareaguje pies! W końcu to on do tej pory był twoim jedynym "dzieckiem". Co z bałaganem, czy granice tego co jesteś w stanie zaakceptować się znowu nieco przesuną? No i jest!  Dziewięć miesięcy czekaliscie na ten dzień przebierajac nogami. Pojawia się ono, ukochane, cudowne, owoc waszej miłości! Myślisz sobie, że osiągnęliście właśnie pełnię szczęścia. Po jakichś dwóch - trzech tygodniach przychodzi myśl - na co mi to było!?!? Co było złego w tym życiu przed ślubem albo chwilę po nim?? Po jasną cholerę to wszystko!? To jest ten moment kiedy uświadamiasz sobie, że teraz już będzie inaczej, doba nagle zrobiła się za krótka a czas wolny nabrał nieco abstrakcyjnej formy. Niech nikt mi nie mówi, że po urodzeniu dziecka nic się nie zmienia. Zmienia...Wszytko! 

Początki są trudne, zwłaszcza gdy jest to pierwsze dziecko. Wszystkiego trzeba się nauczyć, wszystko jest nowe. Przy drugim wydaje się, że ten element zaskoczenia bynajmniej znika :) Granice porządku i ładu po raz kolejny stają się nad wyraz elastyczne. Okazuje się, że wyspać można się w 5 godzin a dotychczasowe przesypiane noce to była zwykła strata czasu. Gdy dziecko zalicza drzemkę w ciągu dnia jesteś w stanie ogarnąć cały dom i zrobić obiad...taki szósty bieg. Pojawiają się nadludzkie siły i nadprzyrodzone moce. A wszystko to za sprawą małego człowieka, który w waszym życiu solidnie namieszał. Pojawia się też coś nowego, coś czego do tej pory nie znaliście. Pojawia się nowa forma odpowiedzialności, cudowna miłość i ogromne szczęście. I choćby noc była w plecy, i płacz za dnia, i kupa po uszy, i mleka za mało....ten malutki uśmiech wynagradza wszystko. Myślisz sobie....właśnie po to mi to było! Właśnie tak chcę żyć, to w życiu chciałam osiągnąć i chcę się tym cieszyć przez najbliższy czas. Mam teraz swoją nową rodzinę, rozpoczynam kolejną gałąź drzewa. Moje,  nasze szczęście. 


Ania

You Might Also Like

9 komentarze

  1. wpis trafiający w sedno - też mam dziecko, mojego pieska, a zastanawiamy się nad dzidziusiem i ciekawi mnie jak zareaguje na to Timon :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny blog. I do tego bardzo ładny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem na etapie zwierzaka, w moim przypadku kota. Na dziecko jakoś na razie żadne z nas nie chce się decydować.. Szczerze mówiąc, ja się po prostu boję..

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.